Budapeszt! Jakoś tak się złożyło, że zwykle oglądałem go tylko z okien rozklekotanych autobusów, wiozących mnie na wakacje do Grecji. Zawsze chciałem zatrzymać się w Pesztobudzie na dłużej. Udało się dopiero w tym roku, ale za to po pierwszej wizycie szybko przyszła kolejna.
O chińskiej kuchni można książki pisać. Postanowiłem popełnić wpis tylko o drobnym aspekcie, o popularnych w Pekinie „hotpotowniach”, czyli tanich barach z gorącymi kociołkami. Doskonale nadają się do biesiadowania i są cenione przez miejscowych.
Kiedy bezczelnie popijałem Guinnessa w stolicy lambiców i innych doskonałych piw belgijskich, pochwaliłem się przygodnie poznanemu Belgowi, że właśnie wracam z najlepszej restauracji rybnej w mieście. Belg prychnął protekcjonalnie. – Pewnie byłeś przy Grand Place i dałeś się złapać w jedną z tamtejszych pułapek na turystów. Drogie i niedobre jedzenie. – W odpowiedzi wyświetliłem mu na telefonie zdjęcie lokalu, który miałem na myśli. – A, to tak – poprawił się. – To faktycznie najlepsza knajpa w Brukseli.
Zbigniew Sierszuła to utytułowany mistrz nalewek, którego wyroby zbierają najwyższe laury i cieszą się uznaniem smakoszy. Od przeszło 40 lat osobiście przygotowuje nalewki. Jak sam twierdzi najtrudniejsze jest pierwsze pięć lat, ponieważ większość nalewek nabiera smaku z wiekiem i początkujący producent musi się wykazać cierpliwością.